poniedziałek, 21 marca 2016

Exclusive: Noc w akademiku - SZCZERA DO BÓLU: Moja smutna historia


Hej! Dzisiaj co nie co o życiu w akademiku.. o mojej smutnej historii. Musze to z siebie zrzucić :)


Czy rzeczywiście dom studenta kojarzy się tylko z pijaństwem, zakłoceniem ciszy...? Moim zdaniem nie. Oczywiście zależy też na jakie towarzystwo się trafi... imprezy owszem zdarzają się, ale nie raz w tygodniu, a co najwyżej raz w miesiącu, jak nie rzadziej. Więc nie bójcie się zamieszkać w akademiku.. Trochę się dziwię, że to właśnie ja to piszę "nie bójcie się".

Ja mieszkałam w akademiku przez kilka miesięcy,upierałam się w wakacje, że chcę do akademika, bo rzekomo poznam fajnych ludzi, takich na całe życie. Nie poznałam. Jeżeli miałabym drugi raz wybierać to akademika bym nie wybrała, ale są ludzie, którzy byli zadowoleni, bo dobrze trafili. Ja nie trafiłam. Nie dość, że w pokoju jakaś zołzowata Gruzinka, to jeszcze... Nie dokończę... Wybaczcie, ale to pozostawię dla siebie.. To wszystko miało jakiś wpływ na to, że zrezygnowałam ze studiów - studiowałam dziennikarstwo. Program studiów też mnie nie zadowalał, bo była przede wszystkim polityka, a z tym fachowym dziennikarstwem nic wspólnego. Wróciłam do domu. Mam złe wspomnienia, i pewnie jakiś uraz i taką obawę, czy w październiku, gdy pójdę do innego miasta studiować będzie lepiej... ? 

Mam taką nadzieję, bo gdy piszę tą notkę łzy cisną mi się do oczu. Ale może dobrze,że zdecydowałam się to naapisać, bo trochę mi ulżyło.. Nie mam komu się wygadać... znaczy jasne, mam rodzinę itd. Ale.. jestem dość zamkniętą osobą i nie lubię się zwierzać, czy coś w tym rodzaju. Też nie mam twardego charakteru, by powiedzieć do jasnej cholery co mi nie pasuje, ale może to źle, może powinnam była powiedzieć...? 

Wróciłam do domu, i w maju piszę maturę z języka polskiego, to znaczy poprawiam sobie wynik, z 65% z polskiego. Mam nadzieję, że poprawię, bo chcę iść na lepszą uczelnię, na filologię polską, ze specjalnoscią edytorstwo tekstów. Mam nadzieję, że się dostanę,bo w końcu zależy mi na wykształceniu. Chciałabym studiować w Łodzi, bo do Łodzi mam tylko 40 km, więc jakby coś mi się nie ułożyło z mieszkaniem, zawsze mogę dojeżdżać codziennie. Dla mnie to nie byłoby problemu, gdybym była tylko szczęśliwsza, to mogę i 60 km kursować w te i z powrotem. 

Szkoda mi, bo byłam strasznie podekscytowana, tym całym pójściem na studia. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu poznam prawdziwych przyjaciół, mieszkam na wsi i nie mam tu nikogo, ale bardzo potrzebuję przyjaźni, chybaa jak każdy, bez przyjaźni życie jest głupie, szare, bezsensu, czuję się samotna. 

 Jestem bardzo wrażliwą osobą i po prostu strasznie mi jest przykro. :( Od zawsze wszystko muszę robić sama, sama jeżdże rowerem, sama biegam, sama siedzę w pokoju, sama idę na spacer. Nie powiem, miałam przyjaciół. Tak mi się przynajmniej wydawało. Ale zawiodłam się i to bardzo. Jedna tylko milutka jak cos chce, a jak ja coś chciałam, to od razu jakaś głupia wymówka. Druga oszukiwała na każdym kroku. Więc po co mam się w to dalej "bawić"? Ja nikogo nie zraniłam, mnie zraniło dużo osób. Może straciłam już zaufanie do ludzi? Kiedyś wydawało mi się, że się przyzwyczaiłam do tej sytuacji. Ale nie, do tego nie da się przyzwyczaić. Z biegiem lat coraz bardziej odczuwam samotność. Mam 19 lat i chyba to nie jest czas na to, by co jakiś czas płakać wieczorami w pokoju? 

Przez te moje smutne historie straciłam pewność siebie, zresztą nie wiem czy kiedykolwiek ją posiadałam, ale teraz już wiem, że nie mam jej całkowicie. Jestem głupia, brzydka... Skąd mam wiedzieć, że tak nie jest? Wprawdzie wszyscy mi powtarzają z mojej rodziny, jakie to mam ładne czarne, długie włosy, jakie ładne czarne oczy, jaka figura, jaki wzrost. No i co z tego.? Przecież to tylko rodzina, zawsze będę im się podobać, przecież mnie kochają...

Przepraszam Was za taki smutny post. Ale musiałam to zrzucić z siebie i muszę Wam powiedzieć, że teraz, gdy się wypłakałam i wypisałam całe historie, to jest mi lżej na sercu. 

1 komentarz:

  1. Mieszkanie w akademiku nie jest dla każdego ;) Oczywiście mam tu na myśli akademik w starym stylu, a nie część współczesnych, gdzie cisza i porządek jak w pensjonacie :)

    Ja mieszkałem półtora roku - najpiękniejszy okres na studiach :) Imprezy, nowo poznani ludzie, z którymi większość mam kontakt do dzisiaj, nowe przeżycia i doświadczenia. Oczywiście były też minusy, jak dwóch dziwnych współlokatorów (jeden to pijanica-parkingowy, drugi się prawie nie mył, więc miał ksywę "śmierdziel"), których trzeba było się pozbyć... ale plusy zdecydowanie przeważały :)

    OdpowiedzUsuń